piątek, 30 listopada 2012

Wcześniej #1


Ashley
Mój pierwszy dzień w szkole Concordia Public nie zaczął się dobrze . Najpierw wylałam sobie sok pomarańczowy na spódnicę . Było to beznadziejne, bo  a) zazwyczaj w ogóle nie jadam śniadań, b) niespecjalnie nawet lubię sok pomarańczowy . Tego dnia jednak, kiedy schodziłam po schodach, mój tata nalegał, żebym ‘’ zjadła cokolwiek ‘’, żeby nie zabrakło mi energii pierwszego dnia w nowej szkole . Z trudem przełknęłam kawałek suchego Tosta i wypiłam szklankę soku, głównie po to, żeby zrobić mu przyjemność ( za robienie mojemu ojcu przyjemności to już całkiem osobna historia ), a potem wylałam sok na spódnicę . I nie miałam czasu, żeby się przebrać, bo właśnie przyjechał autobus .
No właśnie . Autobus . Nie wiem, czy wiecie, ale jazda autobusem jest beznadziejna . no ale nie mam jeszcze prawa jazdy ( mam siedemnaście lat, ale dwa razy oblałam, więc trzymajcie kciuki za kolejną próbę .! ), a moi rodzice nie mieli najmniejszego zamiaru odwozić mnie do szkoły . Wydaje mi się, że chcieli dać mi lekcję . Co zresztą nie ma sensu . Jakim cudem jazda autobusem miałaby mnie czegoś nauczyć .? Wystarczająco dużo nauczyłam się, kiedy wylali mnie ze szkoły .
Mam nadzieję, że szybko znajdę nowych przyjaciół . Przyjaciół, którzy będą po mnie rano przyjeżdżać .
Na razie jednak pierwszy dzień w Concordia Public nie zapowiada się najlepiej .
Siedzę w gabinecie szkolnego pedagoga, czekając, aż przyjdzie, da mi mój plan lekcji i klucz do szafki, a nikt, kogo tu widzę, nie wygląda na potencjalnego przyjaciela . Umówmy się, laska, która siedzi koło mnie, ma różowe włosy i po pięć kolczyków w każdym uchu . Co mi zresztą nie przeszkadza . Owszem jestem preppy, ale jestem też przecież tolerancyjna .
Mogłabym zaprzyjaźnić się z kimś, kto nosi kolczyki . Jeszcze mi się to, co prawda, nie przydarzyło, ale nie mam nic przeciwko temu . Lubię kolczyki, mam po dwa w każdym uchu . Prawdziwym problemem jest torebka tej dziewczyny . Jest uszyta z materiału moro . Co również mi nie przeszkadza – to nie mój styl, ale nieważne . Ważny jest natomiast napis wyszyty na torebce  : ‘’ Zabić wszystkich prepsów . ‘’ .
Ja nie mam uprzedzeń, ale ona najwyraźniej ma . Szybko chowam swoje buty od Prady ( pożyczone od mojej przyjaciółki Derry ) głęboko pod fotel .
Najzabawniejsze jest to, że w sumie się z nią zgadzam . Prepsi się do niczego . jednak w mojej poprzedniej szkole, Concordia Prep, wszyscy należeli do tej grupy . ( Haha, pepsi w szkole ze słowem ‘’ prep ‘’ w nazwie, wielka niespodzianka .! )
Więc w każdym razie ja dostałam się tak dzięki stypendium, więc bardzo starałam się dopasować . A to oznaczało konieczność posiadania torebek od Kate Spade i butów od Prady . Nawet kiedy nie było mnie na nie stać .
Drzwi otworzyły się i do środka wszedł chłopak . Włosy jasnobrązowe . Lśniące białe tenisówki . Idealnie wyprasowane jeansy . Wchodzi na pełnym luzie, widać, że od zawsze jest pewny siebie . Nie można się tego nauczyć . Uwierzcie mi, próbowałam tak chodzić . Po prostu się nie da .
Notuję w myślach, że powinnam trzymać się od niego z daleka . Najprawdopodobniej jest najpopularniejszym chłopakiem w szkole , takim, który traktuje wszystkich z góry i za którym, z jakiegoś niewytłumaczonego powodu, szaleją wszystkie dziewczyny . Dlaczego laski tak się zachowują .? Zawsze zakochują się w dupkach . Co jest idiotyczne . I nie mogę powiedzieć, żebym nie była dokładnie taka sama .
Nie byłoby mnie tutaj, gdybym nie zakochała się w dupku . To właśnie przez niego zostałam wylana z poprzedniej szkoły .
Ale wyciągnęłam z tego wnioski i teraz będzie inaczej .
Spoglądam na dziewczynę, która siedzi obok mnie . Tak wpatruje się w chłopaka, że omal nie spadnie z krzesła . Biedactwo . Nie wie, co ją czeka . A poza tym wydawało mi się, że nie znosi prepsów . Najwyraźniej nie dotyczy to bardzo przystojnych prepsów o idealnych fryzurach i idealnych …
Pan Popularny się odzywa .
- Dzień doby . – zwraca się do sekretarki, pochylając się nad jej biurkiem . – Nazywam się Louis Tomlinson . To mój pierwszy dzień i powiedziano mi, że powinienem zgłosić się do gabinetu, żeby odebrać plan .
Omal nie zadławiłam się swoją miętową kawą . To pierwszy dzień tego gościa .? I chodzi w ten sposób .?
- Oczywiście, panie Tomlinson . – mówi uprzejmie sekretarka . Uśmiecha się do niego . Kiedy ja weszłam do gabinetu, spojrzała na mnie spode łba, jakbym robiła wielką aferę . – Bardzo proszę . – podaje mu plan . Że co .? On nie musi tu siedzieć i czekać na szkolnego psychologa jak wszyscy pozostali .?
OMG . prawdopodobnie z psychologiem muszą spotykać się tylko wywalone z poprzednich szkół wyrzutki . Co za wstyd .
Pan Popularny dziękuje jej, odwraca się na pięcie, spoglądając na swój plan lekcji . Marszczy lekko brwi – prawdopodobnie nie może uwierzyć, że ktoś odważył się zapisać go na matematykę .
Unosi wzrok . Nasze oczy spotykają się . Jego są jasne, niepokojące, mają kolor nieba . Czuję, że mocniej bije mi serce . No cóż, jestem tylko człowiekiem .
- Hej . – mówi .
- Cześć . – odpowiada dziewczyna z różowimy włosami, wcinając się pomiędzy nas .
- Czy któraś z was wie, gdzie jest sala numer 107 .?
Uśmiecha się, obnażając idealnie białe zęby . Naprawdę białe . Nie takie, które mają ludzie, którzy używali wybielających paseczków albo wydali setki dolarów u dentysty . Derry ma takie zęby . Ona i tłumy innych dziewczyn z Concordia Prep .
- Nie . – mówię zdecydowanym tonem . Opanowuję swoje hormony, biorę łyka latte i opuszczam wzrok na książkę .
- Nie .? – pyta z niedowierzaniem .
Jest wyraźnie zdziwiony, że nie chcę mu pomóc . Oczywiście, nie ma pojęcia, że też jestem tu nowa, i podejrzewa, że jestem po prostu wredna . A to mi się podoba . To, że myśli, że jestem wredna . Uważam to za zabawne .
- Nie . – powtarzam .
- Ja wiem . – znów wcina się dziewczyna o różowych włosach . – Ja wiem, gdzie jest ta sala .
Louis Tomlinson nie zwraca na nią uwagi . Wciąż patrzy na mnie . Zapamiętałam jego nazwisko dlatego, że takie samo nosi senator stanowy, Georg Tomli … OMG . Niesamowite . Louis Tomlinson jest synem senatora .!
Poprzedniego dnia w wiadomościach mówili, że Georg Tomlinson wysyła syna do publicznej szkoły, żeby udowodnić, że publiczna edukacja jest równie dobra, co prywatna . Nie sądzę, by była to prawda . Umówmy się, szkoły publiczne …
- Nie wiesz, gdzie jest sala 107 .? – pyta mnie Louis Tomlinson . – Naprawdę nie masz pojęcia .?
Jego niedowierzanie dziwi mnie teraz jeszcze mniej . Nie dość, że jest niesamowicie przystojny, to jeszcze jest synem senatora . Z pewnością jest przyzwyczajony do tego, że wszyscy robią to, o co ich prosi, i tylko marzą o tym, żeby mu pomóc . Teraz jestem podwójnie zadowolona, że uważa mnie za wredną małpę .
- Nie . – odpowiadam . – Przykro mi, nie wiem . Ale rozumiem, że chciałbyś, żebym się dla Ciebie dowiedziała .
- Nie . – kręci głową . – Nie oczekuję tego, po prostu …
Wydaje się zszokowany, że ktoś jest dla niego niemiły, i przez chwilę robi mi się głupio . Umówmy się : naprawdę zachowuję się jak wredna małpa . Gdyby chodziło o kogoś innego, po prostu powiedziałabym, że jestem nowa i dlatego nie potrafię wskazać, gdzie jest sala . Poza tym jestem dzisiaj lekko wkurzona, a to na pewno ma wpływ na moje zachowanie .
Ale chyba nie powinno mi być zbytnio głupio, prawda .? Prawdopodobnie nigdy w życiu nikt nie był dla niego nieuprzejmy . Prawdopodobnie jest przyzwyczajony do tego, że uśmiecha się do ludzi, a oni zakochują się w nim i robią wszystko, o co ich poprosi . Tak jak ta rudna sekretarka .
Znam ten typ . Miałam do czynienia z tym typem , Jestem w tej głupiej szkole właśnie przez en typ .
- Przepraszam . – mówi Louis . Wciąż na mnie patrzy i kręci głową, jakby nie rozumiał, co się właściwie stało, jakby chciał zacząć wszystko od początku . – Ja po prostu …
- ja Ci pokażę, gdzie jest ta sala . – mówi dziewczyna . Wstaje i bierze swoją torbę .
- Widzisz .? – mówię . – Wszystko dobrze się skończyło .
Wracam do czytania książki . Szczerze mówiąc, chciałabym żeby oboje sobie poszli . Muszę się skupić, żeby zrobić dobre wrażenie na psychologu . Teraz, kiedy wywalili mnie z jednej z najlepszych szkół w kraju, muszę się nieźle postarać, żeby dostać odpowiednią rekomendację do college’u .
Louis wychodzi na korytarz z różowowłosą dziewczyną . Wreszcie chwila spokoju .
- Pani Andrews .? – mówi sekretarka . Teraz, kiedy Louis ze swoją śliczną buźką sobie poszedł, ton jej głosu znów jest zimny jak lód . – Pan Lawler czeka na panią .
- Dziękuję . – wkładam książkę do torby . Wchodzę do gabinetu szkolnego psychologa, gotowa by zrobić dobre wrażenia i uratować swoją przyszłość .

czwartek, 29 listopada 2012

Następstwa


Biuro dyrektora, godzina 11.26
Ashley
Mam przechlapane . Totalnie przechlapane . Serio, trudno mi nawet ogarnąć, jak bardzo mam przechlapane . Każdy ma nadzieję, że takie kłopoty nigdy go nie spotkają, każdy kto o podobnych słyszy, myśli sobie : '' Łał, co za kretynka . Na szczęście mnie się to nigdy nie przydarzy . ‘’ .
Prawdopodobnie wywalą mnie ze szkoły . Z drugiej na przestrzeni trzech miesięcy . Co się ze mną stanie .? Gdzie ja się podzieję .? Wcześniej wylali mnie z prywatnej szkoły Concordia Prep, więc oczywiście trafiłam do szkoły publicznej . Ale co się dzieje, kiedy wywalają Cię ze szkoły publicznej .? Gdzie się wtedy ląduje .? W poprawczaku .?
Boże, to byłoby okropne . W życiu nie dałabym sobie rady w poprawczaku . Umówmy się : mam czarną torebkę od Kate Spade . Co prawda kupiłam ją w out lecie, ale to niewiele zmienia . W poprawczaku zjedliby mnie żywcem . Byłabym jak jedna z tych panienek, które pokazują w reality show : biorą jakąś złośnicę, zamykają ją w więzieniu na jeden dzień, żeby pokazać jej, co ją czeka, jeśli nie zmieni swojego zachowania, a ona po pięciu minutach zaczyna ryczeć i kompletnie się rozkleja .
Obracam się na krześle i patrzę na zegarek : jest 11.27 . Spotkanie z kuratorem, doktorem Ostradnerem, powinno się zacząć za trzy minuty, a Louisa ciągle nie ma . Nie to, żebym była tym szczególnie zdziwiona . Louisa zawsze się spóźnia .
Na zegarze pojawiła się 11.28 i zaczynałam podejrzewać, że on w ogóle nie przyjdzie . Że ojciec wyciągnął go jakoś z tarapatów i że zostanę z tym wszystkim całkiem sama .
Potem jednak drzwi otwierają się i Louis wchodzi do środka . Jego jasne oczy spoglądają najpierw na sekretarkę, potem na zamknięte drzwi, za którymi znajduje się biuro dyrektora Ostradnera, wreszcie na mnie . Nie odzywa się do sekretarki, nawet nie zgłasza nikomu, że przyszedł, po prostu siada dwa krzesła ode mnie .
Milczy, wpatrując się w przestrzeń . Zerkam na niego kątem oka . Ma na sobie wyprasowane, beżowe spodnie, błękitną koszulę, czerwono-niebieski krawat . Jego czarne buty są idealnie wypastowane, włosy ułożone na żel . Wydaje się opanowany, pewny siebie i, jak zwykle, wygląda fantastycznie . Na jego twarzy widnieje lekki grymas niezadowolenia, ale dzięki niemu jeszcze bardziej wygląda na pana sytuacji .
Odwraca się do mnie i zauważa, że na niego patrzę . Serce przestaje mi bić .
- Hej . – mówię . Nie jestem pewna, czy w ogóle ze sobą rozmawiamy, ale słowo samo wyrywa mi się z ust, nim jestem w stanie je powstrzymać .
- Hej .
Jego ton jest ostry . Wciąż jest na mnie wściekły za to, co się stało, wciąż urażony, wciąż zraniony . Prawdopodobnie nie ma zamiaru dawać mi kolejnej szansy .
- Zaczynałam podejrzewać, że nie przyjdziesz . – mówię .
To idiotyczne, ale nie chcę pozwolić, żeby rozmowa skończyła się na zwykłym ‘’ Hej ‘’ .
- Dlaczego miałbym nie przyjść .? – patrzy na mnie, jakby uważał, że zwariowałam, wątpiąc w jego obecność .
- Nie wiem . Pomyślałam, ze może twój ojciec …
Louis przewraca oczami .
- Nieważne . – mówię . – Cieszę się, że jesteś .
Nie odpowiada, tylko wyciąga z kieszeni telefon, jego palce poruszają się po ekranie : sprawdza wiadomość, czyta, pisze odpowiedź . Zastanawiam się, z kim koresponduje . z Eleanor .? To mało prawdopodobne, ale szczerze mówiąc, nic by mnie już teraz nie zdziwiło .
- Pan Tomlinson, pani Andrews .? – mówi sekretarka . – Doktor Ostrander czeka na państwa .
Biorę głęboki oddech i wstaję . Wygładzam spódnicę – prostą, czarną, ołówkową spódnicę, którą wybrałam, żeby wyglądać możliwie dojrzale i poważnie .
- No to idziemy . – mówię do Louisa i uśmiecham się do niego .
Próbuję pokazać, że jesteśmy w tym razem, że razem wkraczamy do jaskini lwa, ale że może nam się powiedzie, jeśli tylko będziemy pomagać sobie nawzajem .
Louis nie odpowiada . Odwraca się na pięcie obutej w superdrogi, superbłyszczący czarny pantofel i rusza w stronę biura pana Ostrandera . Przez chwilę stoję nieruchomo, powstrzymując napływające mi do oczu łzy .
Jest mi przykro, że Louis nie chce ze mną rozmawiać, ale jeszcze bardziej dlatego, że to wszystko moja wina . To moja wina, że mogą wywalić nas ze szkoły . To moja wina, że wszystko się popsuło . A przede wszystkim – to moja wina, że się rozstaliśmy . Że, najprawdopodobniej, straciłam go na zawsze .
Przez wiele godzin rozmyślałam o tym, rozważając wszystkie okoliczności po raz kolejny i kolejny . Jeśli znów zacznę, oszaleję, moje myśli znów pogrążą się w kompletnym chaosie . A podczas tego spotkania muszę myśleć jasno i trzeźwo . Wycieram oczy dłonią i ruszam do gabinetu doktora Ostrandera .